czwartek, 4 kwietnia 2013

Po świętach.

Oj, nie chciało się ćwiczyć po świątecznym lenistwie. Jeszcze doszła do tego zmiana czasu, która też rozstroiła biologiczny zegar. Najtrudniej zebrać się wyjść z domu, a potem jest już tylko dobrze. Zapach sali, atmosfera treningu, znajome sprzęty, oświetlenie, twarze ćwiczących i już organizm przestawia się na rytm treningowy i już jest dobrze. Adrenalina i endorfiny miło buzują w żyłach. Poczucie wygranej nad własną słabością i zadowolenie z dobrze spędzonego czasu. Do tego oderwanie się od rzeczywistości dna codziennego, psychiczny relaks. Miłe zmęczenie mięśni, pot na czole. O tak, ten czas dobrze spędziliśmy. Jeszcze czuję lekkie zakwasy i sztywność mięśni.
A dzisiaj znów chwile przyjemności powiązane z wysiłkiem, kolejne emocje i zastrzyk sił na kolejne dni.